Kallos KJMN mleczko do ciała
Witajcie, Jakiś czas temu przybliżyłam Wam markę Kallos. Okazało się,
że nie jest Polska, jak długo myślałam, a Węgierska. Człowiek uczy się całe
życie, a przygotowując się do postów ciągle odkrywam coś nowego. Wspomniałam, że na święta pod choinkę sprawiłam mamie balsam
do ciała. A w zasadzie to lotion do skóry normalnej i suchej. Dziś bliżej Was z
nim zapoznam, dzięki uwagom mojej mamy. Sama dzięki jej uprzejmości też kilka
razy go używałam. W końcu jest tak wielki, że można się podzielić :)
Opis ze strony Polskiego Dystrybutora: Poleca się do normalnej i suchej
skóry. Odżywia i nawilża. Zawartość witaminy E i oleju jojoba powoduje dogłębne
regenerowanie skóry i wzmacnia jej naturalną warstwę ochronną. Łatwo wchłania
się, daje przyjemne, aksamitne uczucie.
Opakowanie to
wieeeeelka butla o pojemności 1000 ml. czyli cały litr. W czasie gdy zamawiałam
ten balsam dostępne były również inne pojemności: 200 i 500 ml. Jednak cenowo
tak niewiele się od siebie różniły, że postanowiłam zamówić największe dostępne
opakowanie, bo wychodziło najbardziej korzystnie. W tej chwili z tego co widzę
dostępna jest jedynie butelka 500 ml. ale również z pompką.
Opakowanie jest bardzo solidne. Wykonane z utwardzonego,
nieprzezroczystego plastiku. W białym kolorze. Szata graficzna jest
minimalistyczna ale butelka wygląda ładnie. Dużym plusem jest wspomniana już
pompka. Każde inne zamknięcie i sposób aplikacji przy tak dużej pojemności
pewnie nie byłby wygodny. W tym wypadku jest. Pompka nie zacina się i nie
dzieje się z nią nic złego. Dozuje średnią ilość kosmetyku. Aby dobrze
zabalsamować całe ciało potrzeba kilka pompek.
Na butelce nie ma opisów w języku polskim, jest za to
angielski więc wszystko łatwo można zrozumieć. Ale dla niektórych na pewno jest
to minus.
Zapach jest
subtelny i przyjemny. Nie bardzo intensywny. Lekko słodkawy jednak nie jest to
słodycz owoców. Na ciele nie utrzymuje się długo przez co nie kłóci z perfumami
i nie jest męczący. Nie jest wyrafinowany i perfumowany. Ot taki zwyczajny ale nie brzydki.
Konsystencja jest
średnio- gęsta. Przypomina bardziej balsam niż mleczko. Nie jest wodnista i nie
spływa z ciała. Biała i kremowa. Kosmetyk już na drugim miejscu w składzie ,
zaraz po wodzie zawiera parafinę. Zamawiając go nie miałam tej świadomości.
Mimo wszystko dość dobrze i szybko się wchłania, a na skórze nie pozostawia
żadnej warstewki. Co jest zaskakujące. W dalszej części składu jest
gliceryna, naturalne oleje, aloes i
mocznik- nawilżające dobroci . Skład jednak nie jest idealny.
Inne: Balsam
dostępny jest w drogerii iperfumy. W żadnym stacjonarnym sklepie go nie widziałam.
Czasami dostępna jest również wersja z aloesem. Gdy zamawiałam niestety jej nie
było. Mam nadzieję, że jeszcze wróci do sklepu i będę mogła ją wypróbować. Wydajność jest na bardzo dobrym
poziomie. Trudno mi powiedzieć na jak długo wystarczy ten balsam ale
przypuszczam, że mama będzie go bardzo długo używać. Bo korzysta z niego od świąt Bożego Narodzenia a nadal nie zużyła.
Działanie: Gdyby
nie informacja o składzie nie zauważyłabym, że w tym balsamie jest parafina. W
ogóle tego nie czuć. Po aplikacji mleczko szybko się wchłania i nie pozostawia
na skórze żadnej warstwy, żadnego tłustego filmu. Łatwo i przyjemnie się
rozprowadza. Skóra jest nawilżona raczej na średnim poziomie, nie klei się, a
balsam polecam osobą, które nie mają dużego problemu z przesuszeniami. Bardziej
do skóry normalnej niż bardzo suchej. Przyjemnie
ale bardzo delikatnie pachnie.
Podsumowanie:
Jestem pewna , że ten balsam jest wart wypróbowania szczególnie jeśli macie
skórę normalną bez tendencji do przesuszeń. Szybko się wchłania, ładnie pachnie
i jest tani. To jego podstawowe zalety. Jeśli macie skórę bardziej wymagającą,
suchą, atopową lub alergiczną, nawilżenie, które daje może nie być
wystarczające. Mleczko kosztuje od 10 do
21 zł. w zależności od pojemności.
60 komentarze
to że Kallos ma mazidła do ciała to jestem w szoku:D
OdpowiedzUsuńNawet kolorówkę ma! :) Też nie wiedziałam.
Usuńteż jestem w szoku:P
Usuńszokujmy się więc wraz:D
UsuńDo tej pory stosowałam tylko produktów do włosów i jednego żelu do mycia ciała tej marki.
OdpowiedzUsuńMmmm... Zapowiada się super. Też myślałam że Kallos jest polski ;)
OdpowiedzUsuńwiększość z nas tak myślała:D
UsuńMasz tam błąd na początku---> "uwagą mojej mamy.> musi być uwagOM :) kosmetyku nie znam i szczerze powiedziawszy to widzę go pierwszy raz na oczy :)
OdpowiedzUsuńNoo, chyba zamówię :)
OdpowiedzUsuńAlbo nie, czeka na mnie 5 balsamów :o
Wygląda ciekawie.
OdpowiedzUsuńDobrze byłoby go stosować latem skoro ma taką lekką konsystencję :)
OdpowiedzUsuńNie włoska a węgierska:)
OdpowiedzUsuńw pierwotnej wersji było węgierska. Ty mnie poprawiłaś i napisałam, że włoska. Teraz już sama nie wiem jaka.
UsuńJa napisałam kiedyś tam ze myślałam że włoska. Ale potem dziewczyny sporostowaly ze latte i placenta są włoskiej firmy serical a sam kalosze węgierski.
UsuńPamietam komentarze z poprzedniego wpisu, bo sama mylnie myślałam, że włoska:)
OdpowiedzUsuńszkoda że zawiera parafinę
OdpowiedzUsuńCiekawy produkt ;)
OdpowiedzUsuńCiekawy kosmetyk, z tej firmy to stosuję tylko maski do włosów :)
OdpowiedzUsuńLubie maski kallosa ale jeszcze niczego pielęgnacyjnego do ciała nie Miałam ale kto wie ;-)
OdpowiedzUsuńNawet nie wiedziałam, że Kallos ma tak fajnie zapowiadające się mleczka. :)
OdpowiedzUsuńznając siebie, miałabym problem ze zuzyciem takiej pojemności; po pewnym czasie balsam by mi się po prostu znudził...
OdpowiedzUsuńjestem ciekawa zapachu, do tej pory miałam jedynie maski ich :)
OdpowiedzUsuńSłyszałam tylko o produktach do włosów z tej firmy a tu zaskoczenie.Ciekawe to mleczko,używałam podobnego,jednak musiałabym się przekonać i porównać je;)
OdpowiedzUsuńKallos ma balsamy o ja nie wiedziałam :)
OdpowiedzUsuńZ Kallosa mam tylko maski do włosów i bardzo je lubię :) Z tego co się orientuję maski mają właśnie najlepsze wporównaniu do szamponów i innych produkowanych rzeczy :)
OdpowiedzUsuńA Kallos przypadkiem nie jest węgierski?
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze żadnego produktu tej marki :)
OdpowiedzUsuńZ Kallosa mam tylko popularne maski :)
OdpowiedzUsuńbardzo mnie ciekawi!
OdpowiedzUsuńNiby fajne, ale mnie nie kusi.
OdpowiedzUsuńSkład przeciętny, ale jeśli chodzi o kallos to interesują mnie tylko ich produkty do włosów ;p
OdpowiedzUsuńKurcze nie wiedziałam że kallos ma mleczka do ciała :o myślałam że tylko we włosach się specjalizuje ;)
OdpowiedzUsuńZ Kallosa znam tylko maski do włosów :)
OdpowiedzUsuńJakoś mnie nie kusi.
OdpowiedzUsuńProdukty Kallos jakoś nigdy mnie nie kusiły i nie kuszą.
OdpowiedzUsuńo kurcze, a myślałam, że kallos ma tylko produkty do włosów:D
OdpowiedzUsuńMyślałam, że Kallos to tylko kosmetyki do włosów :)
OdpowiedzUsuńskład nie za ciekawy ;/
OdpowiedzUsuńNie znam tego balsamu. Ich maski do włosów mnie oczarowały :)
OdpowiedzUsuńKallos kojarzy mi się tylko z maskami do włosów, a dzięki Tobie miałam okazję poznać produkt do ciała :)
OdpowiedzUsuńJeeeny, wszystkie parabeny jakie mogą być ; p Ich maski lubię, ale ten skład chyba mnie nie przekonuje.
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie, właśnie co nieco o masce tej firmy ;)
zdrowotnieiradosnie.blogspot.com/2015/05/recenzja-czekoladowa-maska-do-wosow.html
Fajny balsamik :)
OdpowiedzUsuńMega wydajny,nie wiedziałam,że maja też produkty do ciała.
OdpowiedzUsuńJa równiez jestem w szoku, że Kallos robi coś poza kosmetykami do włosów. Chciałabym wypróbować taki balsam :)
OdpowiedzUsuńWypróbuję inne ich produkty bo maski bardzo lubię :)
OdpowiedzUsuńWypróbuję inne ich produkty bo maski bardzo lubię :)
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam, że kallos ma mleczka do ciała, wow! :)
OdpowiedzUsuńProdukt bardzo ciekawy natomiast ja nie lubię balsamów z tak dużą pojemnością ponieważ szybko mi się wtedy nudza i szukam już czegoś innego.
OdpowiedzUsuńja teraz mam masło z The Bpdy Shop :) pięknie pachnie!
OdpowiedzUsuńLubię takie opakowania w balsamach i to mnie do nich przyciąga ;)
OdpowiedzUsuńZnałam tę firmę tylko z kosmetyków do włosów. ;]
OdpowiedzUsuńJa jedynie znam ich produkty do włosów- tanie i dobre ;)
OdpowiedzUsuńpojemność faktycznie ogromna, boję się że zdążyłabym się nim znudzić przed upływem daty ważności ;)
OdpowiedzUsuńteż bym wypróbowała ;D
OdpowiedzUsuńmoja jest ostatnio sucha
OdpowiedzUsuńBardzo fajny prezent może sprawię taki mojej mamie:) Super recenzja!
OdpowiedzUsuńNo proszę, nie widziałam, że Kallos ma produkty do ciała :)
OdpowiedzUsuńFajny :) Wizualnie bardzo pozytywnie :)
OdpowiedzUsuńTa marka kojarzy mi się głównie z produktami do włosów :) dla mnie to nawilżenie mogłoby być za słabe ale może kiedyś z czystej ciekawości się skuszę ;)
OdpowiedzUsuńZ Kallosa używałam tylko masek do włosów, z których jestem bardzo zadowolona :)
OdpowiedzUsuńhttp://fashionismywold.blogspot.com/
Dziękuję za odwiedziny i zamieszczony komentarz. Jeśli masz blog, na pewno do Ciebie zajrzę.