Moja walka
Od kilku lat prowadzę nierówną walkę z permanentnym, silnym bólem. Szukałam
pomocy na własną rękę chodząc na wizyty prywatne do różnych specjalistów.
Przyjmowałam serie zastrzyków przeciwbólowych i witaminowych. Jeździłam na msze
dla chorych prosząc o uzdrowienie ( i nadal będę to robić). Korzystałam z
medycyny tybetańskiej, akupunktury, zielarki, biorezonansu itp. Dopiero
w październiku 2019 r. poznałam diagnozę gdy dwukrotnie, półprzytomna trafiłam
do szpitala. Za pierwszym razem był to zastój moczu, a za drugim wycięcie
torbieli z jajnika, która mimo przyjmowanych leków na jej wysuszenie, w krótkim
czasie urosła z 5 cm. do niemal 10cm.
Myślałam, że to koniec całej tej złej passy, która uniemożliwiła mi życie. Mając 32 lata nigdy nie miałam regularnych miesiączek, (pojawiały się
co kilka miesięcy) ale usłyszałam, że taka moja natura od trzech niezależnych
ginekologów, którzy wykonywali mi regularnie badania usg. Uwierzyłam im.
Nawet przyjmowanie silnych leków
przeciwbólowych na receptę nigdy nie sprawiło, że czułam się całkowicie dobrze.
Na zabieg czekałam odliczając każdy dzień tak jak dzieci czekają niecierpliwe
na urodziny, Mikołaja czy wakacje. W końcu nadszedł 24 października 2019r.
Pojawiłam się na szpitalnym oddziale a następnego dnia został wykonany zabieg. Średnio zniosłam narkozę ale byłam bardzo
szczęśliwa. Czułam, że zaczynam nowe życie. Wtedy nie wiedziałam, że będzie
jeszcze gorsze od poprzedniego. Na sali pooperacyjnej spędziłam dobę po czym
zostałam wypisana. Przez pierwsze dni byłam jeszcze bardzo słaba i nieco
obolała ale szczęście mnie przepełniało. Skończyło się także wykończenie mojego
mieszkania więc przystąpiłam do sprzątania i przeprowadzki.
Po kilku dniach odebrałam wypis z
opisem operacji, który był bardzo zdawkowy i nie wzbudził moich zastrzeżeń. Prawdziwy szok przeżyłam czytając wynik
histopatologiczny. O endometriozie wiedziałam tyle co przeciętna kobieta.
Zawsze brzmiało to groźnie ale nie zagłębiałam się w temat bo myślałam, ze mnie
nie dotyczy. Wszystko się zmieniło tego dnia gdy odebrałam wynik- endometrioza
III stopnia, głęboko naciekająca i adenomioza. I czy II stopień przyjęłabym
ze spokojem ale od razu trzeci? To było dla mnie zbyt dużo. Jeszcze na szpitalnym
korytarzu zrobiłam reacher i poczułam się strasznie słabo. Zrezygnowałam z
konsultacji ze szpitalnym ginekologiem, który mnie operował. Byłam przerażona. Uciekłam. Wtedy
zrozumiałam, że to się nigdy nie skończy, a ból będzie towarzyszył mi już zawsze,
niezależnie od cyklu.
Zapisałam się do kilku
ginekologów w okolicy aby dowiedzieć się co o tym myślą i jakie leczenie
proponują. Wszystkie zdania były podobne. Będzie bolało i nic więcej na NFZ nie
da się zrobić. Można usunąć ogniska
endometriozy ale prywatnie w Medicover w Warszawie, Medicus we Wrocławiu i
Miracolo w Dortmundzie. Fundusz zdrowia przeznacza na jednorazową operacje
chorób kobiecych ok 2,5 tys. zł. w moim przypadku koszt zabiegu w jednej z tych prywatnych klinik to kilkadziesiąt tysięcy zł. nie dziwę się więc władzom
szpitali, że nie robią takich poważnych operacji- skazywaliby siebie na wieczne
zadłużenie. Co zatem mogą zrobić na NFZ? Wyciąć
wszystko co objęte chorobą: jajniki, macicę, przeprowadzić resekcję jelita i
wstawić stomię. Nie wiem tylko co z pęcherzem bo tam i na moczowodach także
znajduje się moja ENDOmenda. Stąd właśnie zastój moczu, który był najgorszym
bólem jaki w życiu przeżyłam i trwał 4 dni, mimo nieustająco kapiącej kroplówki.
Nigdy nie przestanę żałować, że zrezygnowałam z proponowanego mi cewnika. (Jeśli ktoś chce wam założyć cewnik-
bierzcie, zawsze! )Do tego dochodzą więzadła krzyżowo- lędźwiowe.
Podejrzewam także płuca ale endometriozy w tym miejscu nie mam udokumentowanie
bo nie robiłam tomografii ani rezonansu.
Dlaczego o tym teraz
piszę? Chyba dlatego, że powoli przestaję czuć wstyd, że jestem chora.
Powoli dociera do mnie, że to nie jest moja wina, że po prostu trafiło na mnie. I lepiej, że przydarzyło się to mnie-
samotnej kobiecie lat 33 (dziś kończę- to urodzinowy wpis), niż np. mojej siostrze, młodej mężatce starającej się
o pierwsze dziecko. Ja go na pewno mieć nie będę. Faceta być może też nie
bo trudno jest drugą osobę obarczyć takimi problemami. Staram sobie radzić z nimi sama. Zamówiłam pieska z hodowli, który
pojawi się jesienią i ukoi moje smutki. Wprowadzi trochę radości i wypełni moją
potrzebę sprawowania opieki, troszczenia się o kogoś/ coś na co dzień.
Skarbnicą wiedzy lepszej niż ta przekazywana od lekarzy choć bardziej
ogólną są grupy na FB, do których należę. Okazało się, że nie jestem
odosobniona choć to wcale nie jest pocieszające. Świadomość, że tak wiele kobiet cierpi i jest skazana na samotną walkę,
zbieranie funduszy na operację jest przytłaczająca. Co z tego, że
przejdziemy jedną, drugą, piątą czy dziesiątą operację usunięcia ognisk
endometriozy? Na chwilę przestanie boleć
lub ból będzie mniejszy- to wszystko. Rekordzistki
przeszły kilkanaście operacji! Po każdej pojawiają się nowe zrosty i endo
wraca. W najgorszych momentach, gdy ból mnie rozrywa myślę sobie aby się tego
wszystkiego pozbyć. Życie bez bólu może
być lepsze niż życie z nim i macicą.
Historie ENDOsióstr mrożą krew w żyłach. Czytanie ich zawsze kończy
się nieprzespaną nocą i wylewanymi łzami. Jak ja Was rozumiem dziewczyny!
Myślałam, do niedawna, że medycyna w XXI jest bezradna tylko wobec zaawansowanego
raka. Okazuje się, że nie tylko. Endometrioza
to rodzaj nowotworu, który jest gorszy od raka leczonego chemioterapią czy
naświetlaniem. Dlaczego? Bo nie jest leczona! Przynajmniej nie tak jak być
powinna. Jesteśmy chore a musimy pracować w biurach, sklepach, magazynach, przy
produkcji. Zwijamy się z bólu ale musimy wykrzesać z siebie resztki siły aby
zarobić na kolejną prywatną wizytę u ginekologa, onkologa, urologa, gastrologa
itp. To nie godne naszej rozwiniętej cywilizacji!
Jakie są moje plany na najbliższe dwa lata? Mam nadzieję, ze nadal
będę miała obecną pracę bo muszę zarobić na operację. Kolejną ale pierwszą
prywatną. W internecie popularne są
zbiórki i to jest największa porażka służby zdrowia. Serca pęka gdy ma się
świadomość, że kobiety zwijają się z bólu dlatego, ze nie są w stanie odłożyć
pieniędzy na operację. Takie przypadki
powinny byś załatwiane niemal od ręki w państwowych szpitalach. Ja sobie
poradzę. Prowadzę firmę, płacę podatki i nie korzystam od lat z przychodni i
lekarzy na NFZ. Doproszenie się o podstawowe badania krwi graniczyło z cudem. Za wszystkie płacę sama. I nie, nie są
to małe pieniądze. Dam radę.
Czego się boję? Tej choroby. Tego, że kiedyś całkowicie uniemożliwi
mi życie. Nie pojawiam się na ślubach, weselach, grillach, dłuższych
spotkaniach towarzyskich. Jestem
nadwrażliwa na bodźce zewnętrzne. Ból o umiarkowanym nasileniu czuję cały
czas w podbrzuszu(- brzuch jest jak balon- ogromny). Pojawiają się jednak
ataki, które mnie paraliżują. Znów są co raz częstsze. Jedyną pozycją,
która wtedy wchodzi w grę jest ta leżąca. Rodzina wie niewiele, ta bliższa
prawie nic. Myśli, że już jestem zdrowa po tych szpitalach. Dobrze jest mieszkać samemu. Można udawać,
że wszystko jest ok.
Co z otoczeniem? Ludzie w pracy są fantastyczni. Większość, która
widzi mnie na co dzień i po mojej minie wie co się dzieje. Nie muszę już nic tłumaczyć. Swoje obowiązki przez większość czasu
mogę wykonywać nawet na półleżąco. Pozycja siedząca to jedna z najgorszych
przez ucisk, który czuję. Wszystko jest
ze sobą zrośnięte: jajniki, macica, jelito, pęcherz. To co
czuję zrozumie jednak tak naprawdę jedynie druga kobieta w takiej samej
sytuacji.
Dieta. Przy tej chorobie jest bardzo ważna. Podobno może wpłynąć na
ból, łagodzić go. Tu zaliczam całkowitą
porażkę. Jestem zablokowana i nie umiem się przestawić. Piję kawę, czasami
trochę wina, słodycze i węglowodany to moja zmora. Dieta powinna być przeciwzapalna. Być może skontaktuję się z jakimś
dietetykiem, który popchnie mnie we właściwym kierunku. Miałam epizody gdy
chudłam po kilkanaście kg. Teraz gdy
odmawiam sobie kawałka pizzy czy loda czuję się całkowitą ofiarą nie mającą w
życiu kompletnie żadnych przyjemności. To wszystko jeszcze bardziej o ile to możliwe dołuje.
Zaczęłam pisać o oleju CBD z Purehemp.pl, który jest mistrzem w łagodzeniu bólu i
poprawia egzystencję ale poszło to zupełnie w innym kierunku, który nie był
przeze mnie zamierzony. Niemal samo się
napisało, prawie bez emocji. Skoro już wspomniałam o oleju to muszę także o
ziołach ojca Klimuszko i innych, które piję. Każdy z lekarzy powiedział, że ok.
mogę pić je nadal bo mają przeciwzapalny skład. Po za tym oczywiście jestem na lekach. Mimo hormonalnej menopauzy
czuję, że torbiele wróciły. Czy moje przypuszczenia są prawdziwe okaże się
niebawem na usg. Torbiele to jednak najmniejszy problem... Bardzo dużo nadziei i siły dają mi msze o uzdrowienie, w których
uczestniczyłam kilkukrotnie przed wirusem w Sanktuarium w Oborach. Cudowne, mistyczne miejsce Obrzędy trwają
niemal cały dzień. Polecam. Bardzo dziękuję Dorotce za madnale z intencją
uzdrowienia. Aktualnie mam ją przy łóżku na szafce nocnej aby jej energia była
bliżej mnie. Głęboko wierzę, że istnieje moc, która może wszystko zmienić i o
wszystkim decyduje.
Jestem chora i źle mi z tym ale
tak już zostanie. Mam endometriozę
głęboko naciekającą III stopnia i adenomiozę. Do tego cały wachlarz chorób towarzyszących, które mają dla mnie poboczne znaczenie bo nie wywołują bólu, który mnie obezwładnia. Sama nie zdecydowałam o chorobie, nie mam na nią wpływ. Nikt by sobie nie wybrał takiego życia...
Bądźcie zdrowe ale badajcie się. Jeśli coś Wam dolega to dociekliwość jest wskazana. Jeśli same o siebie nie zadbamy to nikt inny tego za nas nie zrobi ja jestem tego najlepszym przykładem. Powodzenia.
Bądźcie zdrowe ale badajcie się. Jeśli coś Wam dolega to dociekliwość jest wskazana. Jeśli same o siebie nie zadbamy to nikt inny tego za nas nie zrobi ja jestem tego najlepszym przykładem. Powodzenia.
40 komentarze
podziwiam Ci za ogromną siłę do walki i odwagę aby pisać o chorobie, mam nadzieję, że wyrzucenie z siebie całego bólu i niepewności w jakimś stopniu Ci pomoże. Życzę Ci przede wszystkim zdrowia, wiem że to choroba nieuleczalna, ale mam nadzieję, że z czasem uda Ci się złagodzić jej skutki
OdpowiedzUsuńWielki szacunek dla Ciebie, że poruszyłaś ten temat w sieci! Życzę Ci, żeby ból choć w jakimś stopniu zmalał, mogę tylko sobie wyobrażać co czujesz... Bądź silna i co ważne nie skreślaj swojego życia prywatnego, jeszcze trafisz na osobę, która zaakceptuje Twoją chorobę i będziecie szczęśliwi, tego również Ci życzę! Jesteś młoda i piękna!
OdpowiedzUsuńBardzo mi przykro, że Ciebie to spotkało, bo jesteś fantastyczną osobą. Podziwiam Cię, że to wszystko znosisz. Jeśli zbierasz na operację, to pomysł o zbiórce na siepomaga.pl. Na świecie jest tyle ludzi, którzy nie stronią od pomocy, więc może to przyblizyłoby Cię do celu
OdpowiedzUsuńDziękuję Natko. wiem, że są takie strony ja jednak póki co nie zamierzam z nich korzystać. Być może kiedyś się to zmieni jednak sama wolałabym o siebie zadbać.
UsuńNie wiem, jak skomentować ten post. Łzy same napływają do oczu, gdy czyta się o takim cierpieniu, a mimo wszystko bije od Ciebie duży spokój. Gdybyś jednak rozważała zbiórkę np. właśnie na siepomaga.pl to chętnie pomogę w jej udostępnieniach. Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin... przede wszystkim dużo zdrowia.
OdpowiedzUsuńkochana trzymaj się, bardzo Ci współczuję...
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci dużo zdrowia i siły Żanetka :) Ból bywa straszny i tylko mogę sobie wyobrażać co w danej chwili czujesz.. Fajnie też, że uczestniczysz w takich mszach o uzdrowieniu. Wszystkiego najlepszego w dniu urodzin, niech będzie on pięknym dniem dla Ciebie i przyniesie dużo uśmiechu :*
OdpowiedzUsuńBoże Drogi Kochana, pamiętam jak jesienią pisałaś o operacji, myślałam że wszystko poszło dobrze i już uporałaś się z problemem...Jakie to życie jest niesprawiedliwe! Piękna cudowna kobieta i musisz tak cierpieć...Wierzę głęboko i będę się gorąco modlić o to abyś tego bólu miała jak najmniej, abyś uzbierała na operację i dała Ci ona ulgę! Trzymaj się dzielnie, jesteśmy z Tobą, bardzo żałuję że dobre myśli nie przynoszą uzdrowienia, bo wiele osób Cię lubi/kocha. <3 Trzymaj się i wszystkiego najlepszego z okazji Urodzin, mnóstwo dobrych myśli od nas leci do Ciebie <3
OdpowiedzUsuńCiężko komentuje się taki post.. Bardzo współczuję i podziwiam Cię, bo jak pisały dziewczyny wydaje się, że bardzo dzielnie to znosisz. Dużo, dużo zdrowia i siły! Trzymaj się dzielnie ♥
OdpowiedzUsuńCwnik to zbawienie ...
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNaprawdę z całego serca życzę Ci mnóstwo zdrowia i siły, szczególnie teraz <3
OdpowiedzUsuńChyba nic innego, nie warto pisać, niż zdrowia i jeszcze raz zdrowia!
OdpowiedzUsuńPopłakałam się czytając ten wpis... Ja doświadczam też bólu, prawie cały czas. Diagnoza o endometriozie była jak wyrok! Nadal szukam dobrego lekarza, stosuję zioła, konopny olej, ale unikam póki co tabletek z hormonami. Cóż mogę Ci życzyć kochana. Mnóstwo zdrowia, żeby to cierpienie się skończyło, i było coraz lepiej. Dziękuję Ci też za wspomnienie o mnie, jestem wzruszona i wierzę że wszystko będzie dobrze. Myślmy w kategoriach energii, częstotliwości i wibracji jak powiedział Tesla. Wszystko jest energią i niech pozytywna fala odbija się w naszej przestrzeni jako miłość i zdrowie. Pozdrawiam Cię cieplutko i jestem myślami cały czas z Tobą ♥♥♥
OdpowiedzUsuńBoże, współczuję... Jesteś bohaterką!
OdpowiedzUsuńZastój moczu... najgorszy ból, ja miałam przy kamicy nerkowej - nie życzę nikomu takiego bólu! Kochana nic innego nie mogę napisać, jak zdrówka i dużo siły. Trzymaj się ;)
OdpowiedzUsuńOgromny szacunek kochana i trzymam mocno kciuki aby bylo coraz lepiej <3 <3
OdpowiedzUsuńTrzymam za ciebie kciuki mam nadzieję, że z biegiem postepow medycznych da sie to jakos ujarzmić
OdpowiedzUsuńdzielna, kochana Żanetko! Nawet nie wiesz jak trzymam mocno kciuki za Ciebie, aby to paskudztwo odeszło w niepamięć! Ściskam!
OdpowiedzUsuńJest to przykre jak młody człowiek znaga się z chorobami. Życzę cie abyś nie poddawała się. Zdrowka....
OdpowiedzUsuńPrzykro mi strasznie :( Naprawdę. Życzę Ci jak najwięcej zdrówka!
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam cały ten wpis i jestem szoku. Będę pewnie jeszcze myśleć o tym parę dni. Ale do razy przyszła mi na myśl moja znajoma , która kiedyś skarżyła sie na tą przypadłość. Chodziłam do niej robić jej manicure w domu. Często narzekała na ból. Miała problem z zajściem w ciąże. W końcu doczekała się dwóch córek, ale po jakiejś terapii ziołami i dietą.
OdpowiedzUsuńOna nadal dużo pracuje, jest pracoholiczką. Ale teraz domyślam się, że pewnie też może zbierać na operacje prywatnie. Jednak nie można kogoś oceniać powierzchownie.
Tobie życzę wytrwałości i cudu... jeśli wierzysz, to taki może się też przydarzyć. Wiara góry przenosi.
Długo zastanawiałam się co Ci napisać, twój wpis mnie wstrząsnął. Zawsze, kiedy dowiadujemy się o jakiejś chorobie, pada pytanie, dlaczego ja? Kiedyś nikt nie słyszał o tej chorobie, myślę, że nasze mamy, babcie, borykały się z problemem nierozwiązanym. Przykre to i bardzo Ci współczuję. Mnie latami bolała głowa, codziennie, raz mocniej, raz słabiej, nie raz lądowałam na Sorze pod kroplówką. Po 6 latach wyjętych z życiorysu, po nagłej chorobie i śmierci mojej mamy, synowie zmusili mnie być zaczęła coś z tym robić, bym nie umarła tak szybko jak babcia. I co się okazało, że moje bóle głowy pochodziły z roztrzaskanych dysków szyjnych. Jeszcze dwa lata borykałam się z bólem, diagnozowanie, rezonansy, tomografie, strasznie długo to u nas trwa. Ale po operacji kręgosłupa szyjnego i wstawieniu implantów dysków, odzyskałam normalne życie.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że w Twoim przypadku, operacja też Ci pomoże, tego Ci życzę z całego serca. Jesteś w wieku mojego młodszego syna. Z okazji urodzin życzę Ci dni bez trosk i bólu, uśmiechu i życzliwości otaczających Cię ludzi.
Bardzo współczuję choroby, przykro mi że musisz przez to przechodzić. Dobrze, że masz siłę do walki i dużo optymizmu w życiu mimo wszystko. Życzę dużo zdrówka!
OdpowiedzUsuńHope you are better now. Lots of love!
OdpowiedzUsuńAllurerage
Thetrendybride
Jeju, bardzo Ci współczuję, ale pamiętaj, że masz wsparcie od nas! Jest taka blogerka kocipunktwidzenia.pl, ona też ma tą chorobę i pisze o niej posty.
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia jak pomóc, jedyne co, to trzeba nauczyć się zyć z tym. Może pomogłaby Ci wizyta u psychologa? Co do znalezienia faceta to nigdy nie wiadomo, ja wierzę, że są chłopacy, którzy by to zaakceptowali, ale nic na siłę, teraz ważne żebyś zajęła się sobą.
Przytulam i życzę jak najmniej bólów <3
Z calego serca Ci wspolczuje, choc to pewnie za malo. Zadne slowa nie sa w stanie wyrazic tego jak mi przykro, ze Cie to spotkalo. To niesprawiedliwe, ze czlowiek musi walczyc o zdrowie, odkladac ostatnie pieniadze, zeby po prostu moc zyc. Trzymam z calego serducha za Ciebie kciuki, jestes wspaniala uwierz mi i silna jak malo kto!
OdpowiedzUsuńNIewiele wiem o endometriozie, natomiast cieszę się, że poruszyłać ten temat, choć domyślam się, że to bardzo trudny.
OdpowiedzUsuńPamiętam jak rozmawiałam z Tobą o tej chorobie i strasznie Ci współczuję. Masz rację - jeśli coś tylko zaczyna się dziać, trzeba działać - ja olewałam pewne rzeczy i dziś również mierzę się z ciężką chorobą, a raczej dwoma - z którymi niestety będę musiała żyć już do końca swoich dni. Trzymam za Ciebie kciuki i będę się modliła w Twojej intencji.
OdpowiedzUsuńJesteś bardzo dzielną i mądrą Kobietą. Bardzo mi przykro, że cierpisz, a nasz nieudolny system opieki zdrowotnej nie jest w stanie Ci pomóc. Nie poddawaj się, nie rezygnuj z marzeń bo Wiara czyni cuda - zawsze o tym pamiętaj. Przytulam Cię mocno do serca i życzę zdrowia ♥️
OdpowiedzUsuńKochana, przykro mi że spotkało cię coś takiego. Wiedz że jestem z tobą całym sercem. Sama przeżyłam piekło i niestety przeżywam je cały czas. Wiem, co to znaczy ból. Jednak nie należy się poddawać i za wszelką cenę walczyć o swoje zdrowie.
OdpowiedzUsuńJesteś dzielną i silną kobietą, która już tak wiele przeszła. Przykro mi, że Ciebie to spotkało, ale najważniejsze, że się nie poddajesz. Trzymam za ciebie mocno kciuki i życzę zdrowia.
OdpowiedzUsuńBardzo wiele kobiet choruje na endometriozę i smutne jest to, że połowa o tym nie wie... Powiem szczerze, że sama w październiku trafiłam na stół operacyjny z torbielą jajnika, wydawało mi się, że wszystko będzie już dobrze... Niestety chodzę regularnie do lekarzy bo jest coś nie tak, a oni rozkładają ręce i mówią "nie widzę przyczyny"... Sama podejrzewałam u siebie endometriozę, bo większość objawów mam. Ale skoro u Ciebie wyszło to w badaniu histopatologicznym to pewnie i u mnie by tak było.
OdpowiedzUsuńZdrówka kochana! Musisz być silna i walczyć z tym! <3
O kurcze ... Czytałam z ogromnym smutkiem. Wiele razy czytałam o endometriozie ale nigdy od tak szczegółowej strony :( Mam nadzieję, że znajdziesz jakieś ukojenie :(
OdpowiedzUsuńehh życie to szmata.. trzymaj się, ja będę trzymać kciuki, żeby było lepiej. Nie chce mi się wierzyć ile jest lekarzy, którzy mówią na jakieś objawy "taka natura" (też na takiego trafiłam).
OdpowiedzUsuńBardzo Ci współczuję, trzymam kciuki, żebyś wróciła do zdrowia
OdpowiedzUsuńTo okropne jak wiele z nas teraz na to choruje i mało kto zrozumie jak to jest fizycznie i mentalnie męczące :/ Też usłyszałam, że widocznie taka moja natura i nic się nie da zrobić...ciągle zabiegi, operacje, leki... a organizm ma już momentami dość. Trzymaj się mocno ♥
OdpowiedzUsuńŻaneta, czytałam już w dniu publikacji i doskonale Cię rozumiem. Zrozumie tylko ten, kto również zmaga się z bólem. Ale nie damy się.
OdpowiedzUsuńTrzymam za Ciebie kciuki! Nie wiedziałam, że tak cierpisz.. Moja koleżanka od kilku lat zmaga się z endometriozą, więc wiem jaki ciężki okres przechodziła.Jedna operacja jej pomogła, ale potem znowu ją bardzo bolało, więc zrobili jej drugą (wyproszoną). Teraz czuje się dobrze, ostatnio mnie odwiedziła szczęśliwa. Z tym, że mieszka w Niemczech..W Polsce nie chciano jej pomóc..Tam ma łatwiej..
OdpowiedzUsuńPamiętam jak kilka miesięcy temu rozmawiałyśmy i to ty mnie pocieszałaś i podnosiłaś na duchu, a sama przechodzisz takie coś. Strasznie mi przykro, nie wiem co powiedzieć. Trzymam za Ciebie kciuki i mam nadzieję, że ból odpuści a ty znajdziesz szczęście
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedziny i zamieszczony komentarz. Jeśli masz blog, na pewno do Ciebie zajrzę.